piątek, 22 maja 2015

Rozdział IX

Lily pędziła przez korytarze Hogwartu z zawrotną prędkością niosąc Diane w ramionach. Dziękowała sobie w duchu za to że była dość silną osobą. Przez jej głowę przebiegały różne myśli. Czyżby Diane była w ciąży? Jeśli tak, z kim? Czemu zasłabła? Może ojciec to Syriusz? Do Skrzydła Szpitalnego dobiegła w zaledwie 5 minut. Popchnęła drzwi i wniosła dziewczynę do środka. Pani White spojrzała najpierw na nią, później na Lily.
- Co się stało? - zmarszczyła brwi.
- Zemdlała... - wyjaśniła krótko panna Evans
- Mhm - mruknęła - połóż ją na łóżko i przyjdź do niej rano. - powiedziała niezbyt miłym tonem.
Dziewczyna wyszła stamtąd nie chcąc się z nią spierać. Wróciła do wieży pogrążona w rozmyślaniach, parę razy uciekając przed kotką Filcha. W Pokoju Wspólnym spotkała całą paczkę Huncwotów z Adrienne, którzy zamiast zachowywać się głośno, jak to mieli w zwyczaju, siedzieli cicho jak myszy. Łapa miał w ręku zapalonego papierosa. Gdy zobaczył Lily, wstał i zapytał wprost:
- Co z nią?
- Nie wiem... - Evans, odpowiedziała wymijająco - zwykłe omdlenie...
- Aha -odrzekł i pomaszerował do swojego dormitorium. James spojrzał na dziewczynę przepraszająco.
- Sorry za niego - powiedział i ruszył za przyjacielem, na odchodne dodał tylko - Martwi się.
Wzruszyła ramionami i także poszła do swojej sypialni. Długo nie umiejąc zasnąć, myślała o rodzicach. Zmarłych rodzicach.

- Lily obudź się - Adrienne potrząsała ramieniem dziewczyny - Otwórz swoje piękne zielone oczka i rusz tyłek do łazienki żeby się przebrać.
Evans, chcąc, nie chcąc musiała zwlec się z łóżka i pomaszerować do toalety. Przebrała się w zwykłą czarną bluzkę i białe spodnie, do tego jakaś biżuteria i makijaż ( link ). Wyszła z pomieszczenia i wybrała się na śniadanie. Przyszła jako jedna z ostatnich. Usiadła do stołu i nałożyła sobie jajecznicę oraz bekon. Zjadła wszystko w pośpiechu, zapijając sokiem dyniowym. Pobiegła do Skrzydła Szpitalnego gdzie zastała śmiejącą się do rozpuku Diane i Syriusza który opowiadał jej własnego autorstwa dowcipy.
- Mogę wejść? - zapytała z " bananem " na ustach.
- Pewnie - zdołała wydukać chora w spazmach śmiechu.
- Co ci jest?
- Ciąża..
- Oj tam, nie chciałabyś zobaczyć małego Syriuszka? - powiedziała i uszczypnęła Łapę w policzki, jak to zwykle robią babcie i ciocie.
- Lilka! - krzyknęła, ale z błąkającym się na twarzy uśmiechem.
- No co? - odparła niewinnie.
Diane tylko kiwnęła głową z dezaprobatą. Syriusz zaśmiewał się z ich żartobliwej sprzeczki.
- Kiedy wychodzisz? - zapytała Lily.
- Dzisiaj po południu - odpowiedziała optymistycznie - przyjdźcie po mnie około piętnastej, okej?
- Okej - odparła.
Posiedziała u niej trochę, po czym razem z Łapą musieli pędzić do Trzech Mioteł na kremowe piwo.

Po spotkaniu uznałam że warto będzie kupić już sukienki na bal. Poszłam do sklepu " Dom mody Chase " i zaczęłam szukać idealnych sukien, dla mnie, Adrienne i Diane. Po godzinnym szukaniu znalazłam idealne ubrania ( link Lily ) ( link Adrienne ) ( link Diane ). Wyszłam z budynku, po drodze dziękując ekspedientce za pomoc. Był piękny dzień, świeciło słońce, a na niebie ani jednej chmurki. Idealny dzień żeby powspominać rodziców przy piosence ich ( i mojego ) ulubionego zespołu. Wróciłam do zamku, jednak w Sali Wejściowej moje plany zniweczyli Huncwoci z bliźniaczkami, śmiejąc się w niebo głosy. Diane, już cała i zdrowa podeszła do mnie chichocząc i zapraszając na małe party na błoniach. Teleportowałam torby z zakupami do dormitorium i chcąc, nie chcąc, dołączyłam do gromadki rezygnując z wcześniejszego pomysłu.

- autorka -
Napisałam, ludzie, napisałam! Komentować, bo nie będzie rozdziału!

2 komentarze:

  1. Rozdział wspaniały. Z powodu późnej pory komentarz niestety mega krótki.

    OdpowiedzUsuń
  2. WoW! Super piszesz, niesamowicie ciekawie. *-----*

    OdpowiedzUsuń

Prawdziwa miłość wymaga prawdziwych poświęceń... <3