wtorek, 12 maja 2015

Miniaturka #1

Cześć i czołem niedźwiadki c; Przychodzę do was z pierwszą miniaturką na tym blogu! c; Mam nadzieję że spodoba się wam ona. Jest bardzo krótka, no ale w końcu to miniaturka, nie? :) Dedykacja dla: Zalegalizowana  <3 <3 <3 ( też cię kocham niedźwiadku <3 )
*
Pogładziłem lekko Diane po plecach. Napawałem się tą chwilą. Wiedziałem że za parę godzin ten idealny obraz zniknie, wyparuje, nie będzie go. Wszystko wróci do porządku dziennego. Ale może tak będzie lepiej. To jasne że jej rodzina nie będzie chciała w rodzie takiego wyrzutka jak ja, wydziedziczonego chłopaka od Black`ów. Podparłem głowę ręką i spojrzałem na śpiącą dziewczynę. Jej delikatne włosy rozrzucone były na poduszce. Piękne, brązowe oczy przymknięte powiekami. Malinowe usta wykrzywione były w lekkim uśmiechu, najpewniej śniło jej się coś dobrego. Klatka piersiowa unosiła się równo. Wtuliłem się do jej ciepłego ciała a ona otwarła oczy.
- Syriusz? - zapytała zaspanym głosem - Och Syriusz... - przytuliła się do mnie i tak zasnęliśmy jeszcze na parę godzin.
*
Chwyciłem jej delikatną dłoń i popędziłem żeby szybciej biegła. Nie uratujemy się, wiedziałem to. Zaklęcia pędziły w jedną i drugą stronę. Staliśmy pośrodku bitwy. Zakon Feniksa kontra Śmierciożercy. Nie mieliśmy najmniejszych szans. Spojrzałem na Diane.
- Przepraszam, że cię zawiodłem - wyszeptałem - Biegnij na błonia, tam będziesz bezpieczna. Ja muszę zostać.
- Ale ja nie chcę iść - w jej oczach zbierały się łzy - Ja nie chcę... - wtuliła się w moje ramiona i zaczęła płakać. Zaklęcia jakimś cudem nas omijały. Staliśmy tam minutę lub dwie, gdy wreszcie odważyłem się odezwać:
- Kocham Cię, Diane Angèle Charpentier, zawsze będę cię kochać - podniosłem jej podbródek i złączyłem nasze usta. Był to pocałunek pełen pasji, namiętności. Jakbyśmy się widzieli ostatni raz w naszym życiu. Później pobiegła na zewnątrz, zostawiając mnie w centrum bitwy. Popędziłem na trzecie piętro gdzie zastałem Adrienne i Remusa walczących z śmierciożercami. Rzuciłem na nich drętwotę, a para podziękowała mi spojrzeniem. Walki skończyły się dzień później, 28 czerwca o godzinie 17:48 czasu walijskiego. Znalazłem umierającą Diane. Przykląkłem przy jej, bezwładnym już, ciele. W moich oczach zbierały się łzy.
- Przepraszam, naprawdę przepraszam - rzekłem i przytuliłem ją do mojego ciała.
- Obiecasz mi coś? - zapytała słabym głosem, a ja przytaknąłem - Znajdź lepszą kobietę ode mnie, ożeń się z nią, zajmij się naszym dzieckiem, miej coś z życia. - następnie zamknęła oczy, umierając w moich ramionach.

3 komentarze:

  1. Bardzo piękna miniaturka *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja to dopiero jestem genialna. Czytam początek i patrzę Zalegalizowana i po chwili, o to ja! , dziękuje miśku ty mój. Kombinuj coś bo ja chcę wrócić już do naszego miłosnego wątku <3 Przepiękna miniaturka *.* Szkoda mi biedaka, ale przecież nie może być cały czas happy

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń

Prawdziwa miłość wymaga prawdziwych poświęceń... <3