czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział VII

" Candice Gregory oraz James Potter! " - to słowo dźwięczało mi w uszach, do puki John Malfoy, książę Slytherinu, podszedł do mnie i powiedział ze sztucznym uśmiechem:
- Evans, jak słyszałaś idziemy razem - rzekł aż nazbyt optymistycznie - Więc chciałbym cię tak oficjalnie zaprosić. A poza tym Candice idzie z Potterem - ostatnie słowo powiedział z nienawiścią - więc chciałbym żeby trochę była zazdrosna, wiesz o co chodzi. - mrugnął do mnie.
- Okej - odparłam zdziwiona.
Cały ten dzień był trochę chory. Najpierw wydarzenia z Diane i Łapą, później bal, a teraz James nie idzie ze mną! Nie żebym była zazdrosna, ale ja musiałam mieć zawsze tego cholernego pecha i chodzić na bale z nim. Byłam nawet do tego przyzwyczajona! A teraz Rogacz idzie z tą pustą blondyną u której mam wzbudzić zazdrość poprzez flirtowanie z jej chłopakiem, moim największym wrogiem ( dobra, jednym z największych )! Ale miałam trochę satysfakcji, uwielbiałam patrzeć jak James przygląda się z zawiścią facetom z którymi gadam. Poszłam nad jezioro na błoniach. Od strony Zakazanego Lasu rósł wielki dąb. Nikt nie chodził w tamte strony więc usiadłam pod drzewem i pogrążyłam się rozmyślaniach. Nagle znikąd pojawił się James Potter we własnej osobie, na miotle, oczywiście. Zmierzwił swoje piękne, brązowe włosy i uśmiechnął się zawadiacko.
- A więc idziesz na bal z Malfoyem? - spytał od niechcenia przeglądając swoje paznokcie.
- Owszem. - odpowiedziałam krótko.
- Współczuję ci - rzekł i podszedł bliżej - Taka wspaniała dziewczyna nie może marnować wieczoru z nim.
Przykląkł naprzeciw mnie i podniósł delikatnie mój podbródek. Pewność siebie momentalnie znikła. Niepewnie zerknęłam na jego brązowe oczy.
 I ta chwila. Pocałunek. Pozwoliłam mu się pocałować. Delikatnie wprowadził język do mojej buzi. Modliłam się żeby ta chwila trwała wiecznie. I mogła by trwać gdybym ja się nie opamiętała. Uciekłam stamtąd zabierając swoje rzeczy. Choć, trzeba przyznać, James Potter świetnie całował.
Obudziłam się pełna złego przeczucia. Dzisiaj piątek, czyli obiecana randka z James`em. Ubrałam się i umalowałam. Zeszłam na śniadanie bez bliźniaczek które jeszcze słodko drzemały, nie miałam serca budzić ich o piątej. Zasiadłam do stołu obserwując innych rannych ptaszków. Jakaś para krukonów całowała się z zachłannością. Przypomniało mi to że wczoraj robiłam to samo z Potterem, co najgorsze, wcale tego nie żałowałam. Punkt szósta na stołach pojawiło się jedzenie. Nałożyłam dwa naleśniki i nalałam sobie soku dyniowego. Zjadłam wszystko powoli, delektując się każdym kęsem. Miałam jeszcze ponad dwie godziny do zajęć więc postanowiłam pójść poćwiczyć zaklęcia do Pokoju Życzeń. Była to sekretna komnata, kilkaset uczniów przechodzi codziennie obok niej nie wiedząc nawet że coś znajduje się za tą ścianą. Więc poszłam na VII piętro. W połowie drogi natknęłam się na umięśniony tors, oczywiście, jakżeby inaczej jego właścicielem był nie kto inny jak sam James Potter. Próbowałam przejść obok niego ale ten znów zatorował jej drogę.
- Chyba nie zapomniałaś o naszej dzisiejszej randce, prawda?
- Oczywiście że nie - warknęłam.
- I nie zapomniałaś o wczorajszym poca.... - nie dokończył bo ja uderzyłam go w policzek.
- Pozwoliłam ci na to tylko dlatego że byłam rozkojarzona - odparłam - A poza tym całujesz fatalnie. - skłamałam i ruszyłam w dalszą drogę do Pokoju Życzeń. James krzyknął za mną:
- O dwudziestej czekam na ciebie w pokoju wspólnym!
Dziewczyny stwierdziły że muszę wyglądać jak bogini więc przebrały całą moją szafę w poszukiwaniach idealnej sukienki. Po ponad dwugodzinnej metamorfozie wyglądałam jak... księżniczka. Ubrana byłam w ciemnoniebieską sukienkę do połowy ud i białe obcasy. Do tego złote dodatki oraz torebka. Diane musnęła moje rzęsy tuszem, pomalowała paznokcie, przejechała po powiekach eyelinerem i delikatnie pomalowała mi usta błyszczykiem. Byłam piękna. Zeszłam na dół gdzie czekał już na mnie James. Boję się.

~ słowo autorki ~
Spóźniłam się, przepraszam. Ale rozdział jest. I nawet długi, nie narzekajcie :D 3 komy - następny rozdział ;*
Pozdrawiam, V.

5 komentarzy:

  1. Pocałunek słodki ale po co tyle agresji, żeby od razu po pysku prać :P Ciekawe jak wypadnie randka. Do następnej

    ~Nox

    OdpowiedzUsuń
  2. Uhhh współczuję Lily partnera na bal. Ten pocałunek był tako uroczy. Evans nie powinnna kłamać przecież pocałunek jej się podobał i uważa że Rogacz dobrze całuje.
    Pozdrawiam
    Gabriela Black

    OdpowiedzUsuń
  3. Współczuję Evans, ale trzeba przyznać, że John do brzydkich nie należy, przecież to Pettyfer! Nie mogę doczekać się randki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak przy okazji ( z opóźnieniem ) - ciekawa muzyka ;)

      Usuń
    2. Hahahahahah, przepraszam, nie skopiowałam linka :))

      Usuń

Prawdziwa miłość wymaga prawdziwych poświęceń... <3